Szykowała
się w domu na spotkanie z Pedro. Nie wiedziała w co się ubrać – ale to chyba
nie nowość w kobiecym świecie. Po dłuższych przemyśleniach, ubrała czarną
tunikę i czerwone baleriny. Zrobiła delikatny makijaż i upięła swoje włosy
kilkoma wsuwkami. Przeglądała się w
lustrze w przedpokoju, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi domu, co wywołało u
niej mała palpitację serca. Podeszła do drzwi, wydychając głośno zalegające w
płucach powietrze. Otworzyła drzwi i w progu stał piłkarz z małą różyczką w
ręku.
- Pięknie
wyglądasz – powiedział, gdy tylko zilustrował ją od góry do dołu. Ona
odpowiedziała, delikatnie się uśmiechając. Wręczył jej kwiatka po czym musnął
jej policzek.
- Gotowa? –
zapytał, szeroko uśmiechnięty. Wzięła z szafki torebkę i zamknęła za sobą
drzwi.
- Gdzie
jedziemy? – spytała, wsiadając do sportowego auta piłkarza.
-
Niespodzianka- zaśmiał się, odpalając
silnik i ruszając z miejsca parkingowego pod blokiem dziewczyny. Teraz miała czas na zilustrowanie jego
ubioru: czarna rozpięta marynarka, granatowa koszula i ciemne spodnie dżinsowe.
Po samochodzie rozchodził się zapach jego perfum, który przyjemnie drażnił jej
nozdrza. Po dziesięciu minutach
dojechali do wysokiego i nowoczesnego budynku. Pedroo zatrzymał się przy
wejściu. Zgasił silnik i wyszedł z samochodu. Podszedł pod jej drzwi, które
otworzył, podając swoją rękę.
Uśmiechnęła
się i wyszła z auta. Weszli do budynku,
kierując się do windy. Wsiedli do niej przyciskając guzik, z numerem
ostatniego piętra.
- Mam
nadzieję, że nie masz lęku wysokości. – puścił do niej oczko, uśmiechając się
przy tym zniewalająco.
- Nie –
zaśmiała się. Po dłuższej chwili wyszli z windy i skierowali się jeszcze na
półpiętro z którego było wyjście na
dach. Pedro wszedł pierwszy po drabince, by pomóc dziewczynie. Kiedy już stała
na dachu budynku, widok jaki teraz oglądała, zaparł jej dech w piersiach.
- Nawet nie
wiem jak to opisać – powiedziała zszokowana – Cudnie!
- Cieszę
się, że ci się podoba – uśmiechnął się i zaprosił ją do stolika. Odsunął jej
krzesło kiedy usiadła, dopiero sam to zrobił.
Naprawdę nie spodziewałam się tego. Byłam
bardzo mile zaskoczona. Za to miał u mnie kolejnego plusa. Czerwone wino,
pieczeń a potem deser na słodko. Czułam się wyjątkowo.
- Nie wiem
jak to wszystko zdołałeś zrobić w tak krótkim czasie, ale wiedz, że zrobiłeś mi
bardzo miłą niespodziankę. Jestem zachwycona i z pewnością zapamiętam to do
końca życia – uśmiechnęła się do niego, popijając wino.
-
Najpiękniejszy wieczór dla najpiękniejszej dziewczyny – odpowiedział, patrząc
prosto w jej oczy i łapiąc jej wolną dłoń na stole.
Czułam się niesamowicie, ale zdałam sobie
sprawę, że to nie potrwa długo. Myślałam, że to coś na chwilę, choć w głębi
serca chciałam by tak było zawsze. Czemu? Już odpowiadam! Obok mnie siedział
sławny, bardzo dobry i przystojny piłkarz, który trzymał moją dłoń - normalnej,
szarej dziewczyny, prawiąc jej komplementy. Czułam się wyjątkowa.
Szli wzdłuż
bloków, zostawiając samochód Pedro pod tamtym budynkiem.
- Pierwszy
raz zdarzyło mi się spotkać dziewczynę, która lubi i ogląda piłkę nożną… A
właśnie, miałaś mi powiedzieć o co chodzi z tym Marciem… - zaczął patrząc na
nią.
- Ah tak.
Marc to mój przyjaciel. Wychowałam się z nim, Fabianem i Maritą na jednym podwórku
– uśmiechnęła się, kładąc dłonie na swoje ramiona. Zauważył, że pociera dłońmi
swoje ramiona, więc bez słowa ściągnął swoją marynarkę i założył na jej
ramiona.
- Już
rozumiem… I to dzięki nim jesteś kibicem? – zaśmiał się, a ona mu zawtórowała,
kiwając głową.
- Jak
graliśmy na podwórku, zawsze stawiali mnie na bramce. Byłam wtedy najlepsza! –
uśmiechnęła się.
- Nie
myślałaś, żeby pójść w kierunek sportu? Jakaś damska sekcja czy coś? – spytał,
wciąż idąc przed siebie. Nie patrzał na zegarek. Było u obojętnie, która jest
godzina. Liczyło się tu i teraz.
- Nie. Skupiłam się na nauce. Mama mi powtarzała, że
nauka jest najważniejsza jeżeli w życiu chce się być kimś.
- Rozumiem…
Ciekawe czy pokonałabyś samego Victora Valdesa, na murawie…
- Pewnie nie
– zaśmiała się.
- A co ty na
to, żeby spróbować? Zabiorę cię na trening któregoś dnia i weźmiemy naszego
najlepszego strzelca. Pięć rzutów karnych do obronienia… - przystanął i
spojrzał na nią. Mówił takim nakręconym tonem. Już wiedział, jak zemścić się na
swoim koledze z drużyny, który zrobił mu zdjęcia z imprezy, jak prawie się
zataczał i pokazał je trenerowi w ukryciu.
Myślałam wtedy, że zwariował. Ja miałabym
się mierzyć z samym Victorem Valdesem?
- Ty chyba
zgłupiałeś! – wybuchła śmiechem, idąc przed siebie.
__________
Taki pozytywny odcinek, według mne oczywiście :)
Przepraszam za zwłokę, ale kuzynostwo było i dopiero dziś pojechali :)
Jeeeejquuu, jak uroczoooo <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://dogwizdka.blogspot.com/ -nowy post ;D
http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział ;D
pozytywny, pozytywny :D
OdpowiedzUsuńSłodko!
A i super by było jakby faktycznie zabrał ją na ten trening ^^
Czekam na więcej!