środa, 3 kwietnia 2013

Część ósma



Szykowała się w domu na spotkanie z Pedro. Nie wiedziała w co się ubrać – ale to chyba nie nowość w kobiecym świecie. Po dłuższych przemyśleniach, ubrała czarną tunikę i czerwone baleriny. Zrobiła delikatny makijaż i upięła swoje włosy kilkoma wsuwkami.  Przeglądała się w lustrze w przedpokoju, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi domu, co wywołało u niej mała palpitację serca. Podeszła do drzwi, wydychając głośno zalegające w płucach powietrze. Otworzyła drzwi i w progu stał piłkarz z małą różyczką w ręku.
- Pięknie wyglądasz – powiedział, gdy tylko zilustrował ją od góry do dołu. Ona odpowiedziała, delikatnie się uśmiechając. Wręczył jej kwiatka po czym musnął jej policzek.
- Gotowa? – zapytał, szeroko uśmiechnięty. Wzięła z szafki torebkę i zamknęła za sobą drzwi.
- Gdzie jedziemy? – spytała, wsiadając do sportowego auta piłkarza.
- Niespodzianka-  zaśmiał się, odpalając silnik i ruszając z miejsca parkingowego pod blokiem dziewczyny.  Teraz miała czas na zilustrowanie jego ubioru: czarna rozpięta marynarka, granatowa koszula i ciemne spodnie dżinsowe. Po samochodzie rozchodził się zapach jego perfum, który przyjemnie drażnił jej nozdrza.  Po dziesięciu minutach dojechali do wysokiego i nowoczesnego budynku. Pedroo zatrzymał się przy wejściu. Zgasił silnik i wyszedł z samochodu. Podszedł pod jej drzwi, które otworzył, podając swoją rękę.
Uśmiechnęła się i wyszła z auta. Weszli do budynku,  kierując się do windy. Wsiedli do niej przyciskając guzik, z numerem ostatniego piętra.
- Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości. – puścił do niej oczko, uśmiechając się przy tym zniewalająco.
- Nie – zaśmiała się. Po dłuższej chwili wyszli z windy i skierowali się jeszcze na półpiętro  z którego było wyjście na dach. Pedro wszedł pierwszy po drabince, by pomóc dziewczynie. Kiedy już stała na dachu budynku, widok jaki teraz oglądała, zaparł jej dech w piersiach.
- Nawet nie wiem jak to opisać – powiedziała zszokowana – Cudnie!
- Cieszę się, że ci się podoba – uśmiechnął się i zaprosił ją do stolika. Odsunął jej krzesło kiedy usiadła, dopiero sam to zrobił.

Naprawdę nie spodziewałam się tego. Byłam bardzo mile zaskoczona. Za to miał u mnie kolejnego plusa. Czerwone wino, pieczeń a potem deser na słodko. Czułam się wyjątkowo.

- Nie wiem jak to wszystko zdołałeś zrobić w tak krótkim czasie, ale wiedz, że zrobiłeś mi bardzo miłą niespodziankę. Jestem zachwycona i z pewnością zapamiętam to do końca życia – uśmiechnęła się do niego, popijając wino.
- Najpiękniejszy wieczór dla najpiękniejszej dziewczyny – odpowiedział, patrząc prosto w jej oczy i łapiąc jej wolną dłoń na stole.

Czułam się niesamowicie, ale zdałam sobie sprawę, że to nie potrwa długo. Myślałam, że to coś na chwilę, choć w głębi serca chciałam by tak było zawsze. Czemu? Już odpowiadam! Obok mnie siedział sławny, bardzo dobry i przystojny piłkarz, który trzymał moją dłoń - normalnej, szarej dziewczyny, prawiąc jej komplementy. Czułam się wyjątkowa.

Szli wzdłuż bloków, zostawiając samochód Pedro pod tamtym budynkiem.
- Pierwszy raz zdarzyło mi się spotkać dziewczynę, która lubi i ogląda piłkę nożną… A właśnie, miałaś mi powiedzieć o co chodzi z tym Marciem… - zaczął patrząc na nią.
- Ah tak. Marc to mój przyjaciel. Wychowałam się z nim, Fabianem i Maritą na jednym podwórku – uśmiechnęła się, kładąc dłonie na swoje ramiona. Zauważył, że pociera dłońmi swoje ramiona, więc bez słowa ściągnął swoją marynarkę i założył na jej ramiona.
- Już rozumiem… I to dzięki nim jesteś kibicem? – zaśmiał się, a ona mu zawtórowała, kiwając głową.
- Jak graliśmy na podwórku, zawsze stawiali mnie na bramce. Byłam wtedy najlepsza! – uśmiechnęła się.
- Nie myślałaś, żeby pójść w kierunek sportu? Jakaś damska sekcja czy coś? – spytał, wciąż idąc przed siebie. Nie patrzał na zegarek. Było u obojętnie, która jest godzina. Liczyło się tu i teraz.
- Nie.  Skupiłam się na nauce. Mama mi powtarzała, że nauka jest najważniejsza jeżeli w życiu chce się być kimś.
- Rozumiem… Ciekawe czy pokonałabyś samego Victora Valdesa, na murawie…
- Pewnie nie – zaśmiała się.
- A co ty na to, żeby spróbować? Zabiorę cię na trening któregoś dnia i weźmiemy naszego najlepszego strzelca. Pięć rzutów karnych do obronienia… - przystanął i spojrzał na nią. Mówił takim nakręconym tonem. Już wiedział, jak zemścić się na swoim koledze z drużyny, który zrobił mu zdjęcia z imprezy, jak prawie się zataczał i pokazał je trenerowi w ukryciu.

Myślałam wtedy, że zwariował. Ja miałabym się mierzyć  z samym Victorem Valdesem?

- Ty chyba zgłupiałeś! – wybuchła śmiechem, idąc przed siebie.
__________
Taki pozytywny odcinek, według mne oczywiście :)
Przepraszam za zwłokę, ale kuzynostwo było i dopiero dziś pojechali :)

2 komentarze:

  1. Jeeeejquuu, jak uroczoooo <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny ;3
    Zapraszam do siebie:
    http://dogwizdka.blogspot.com/ -nowy post ;D
    http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. pozytywny, pozytywny :D
    Słodko!
    A i super by było jakby faktycznie zabrał ją na ten trening ^^
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń