środa, 10 kwietnia 2013

Część dziewiąta



Na uniwersytecie nie mogła przestać myśleć o spotkaniu z Pedro. Sądziła, że to będzie jednorazowe spotkanie, po czym dostawał od niego wiadomości z zapytaniem o kolejne. Zaproponował jej, że po nią przyjedzie i razem pojadą na obiad na La Rambla. W przerwie między zajęciami zadzwoniła do niego.
- A zdążymy w jakieś czterdzieści minut? – spytała gdy usłyszała jego głos.
- Pewnie, a co? Masz inne plany?
- Muszę do mamy pojechać przed pracą… Obiecałam jej to…
- Nie  ma problemu – słyszała wręcz jak się uśmiecha – O której po ciebie przyjechać?
- O czternastej – odpowiedziała i zaśmiała się. Rozłączyła się, żegnając się z Pedro, radosnym do zobaczenia

Czułam się coraz bardziej wyjątkowa. Pedro Rodriguez chciał się dalej ze mną umawiać! Świat się wali, myślałam – śmiech-  Był naprawdę świetny.

- Znam ten uśmiech! – usłyszała głos swojego przyjaciela Fabiana, który szedł w jej kierunku z roześmianą Maritą.
- Darujcie sobie – mruknęła i zaśmiała się. Blondynka wyciągnęła ją na damskie ploteczki, a blondyna „wysłała”  na wykład, by potem mogły od niego spisać notatki. Marita chciała wiedzieć jak poszła randka szatynki z piłkarzem FC Barcelony.

Wtedy nie miałam jak jej odmówić. Moje życie towarzyskie stało się ich chlebem powszednim – nie mogli żyć bez sprawozdania! – śmiech.

XXX
- Wszystko słyszałem! – do szatni wkroczył roześmiany Pique. Mina Rodrigueza miała na celu zamknięcie ust swojemu przyjacielowi, lecz ten jeszcze głośniej się śmiał.
- I co z tego? – rzucił obojętnym tonem zawodnik z numerem siedemnaście.
- Rozumiem, że wczorajsza randka się udała – Gerard znacząco poruszał brwiami, wciąż się szczerząc.
- Owszem, udała się jak jeszcze nigdy dotąd! – wytknął mu język Pedritto i poszedł pod prysznic.
- Ja tu czekam na pikantne szczegóły! – Pique usiadł na ławce i zaczął się przebierać. Po pięciu minutach pojawił się Pedro, ubrany już w spodnie.
- Boże, ale ty jesteś zboczony… Myślisz tylko o jednym! – zaśmiała się barcelońska siedemnastka, ubierając koszulkę wyciągniętą  z szafki.
- Ależ skąd… - uśmiechnął się znacząco Gerard, a Pedro tylko pokręcił głową. Pożegnał się z przyjacielem i wyszedł z ośrodka treningowego FC Barcelony.

Czekał na nią na parkingu przed uniwersytetem barcelońskim. Wystukiwał palcami rytm usłyszanej niedawno w radiu piosenki. Kiedy ujrzał szatynkę na horyzoncie, odpalił silnik i poczekał aż Livia zajmie miejsce pasażera, tuż obok niego. Poczuł jej wargi na swoim policzku i uśmiechnął się do niej szeroko. Pojechali na La Rambla, do jego ulubionej i zacisznej restauracji.
- Dlaczego musisz do mamy jechać – zapytał, kiedy czekali na realizację swojego zamówienia.
- Jest w szpitalu. Choruje na serce – odpowiedziała, ukrywając swój delikatny smutek, sztucznym uśmiechem. - Ale nie mówmy o tym… Jak tam trening?

Wiecie jak czuje się osoba, która popsuła drugiej humor? To tak właśnie się wtedy czułem. Chciałem to jakoś naprawić… Ale wracając do tematu, dla którego tu w końcu jesteśmy – śmiech -W jej towarzystwie czułem się niezwykle swobodnie. Nie wiem co miała takiego w sobie. Pociągała mnie ale nie w sposób fizyczny, tylko… psychiczny. Jest takie w ogóle określenie? – śmiech

Rozmawiali jeszcze przez dłuższy czas, kiedy szatynka powiedziała, że musi już iść. Pedro zadeklarował się, że ją odwiezie.
Odjechał spod szpitala kiedy Livia zniknęła w budynku.

Po wizycie u matki, której powiedziała o Pedro, udała się do swojej pracy. Nie było zbyt dużego ruchu, więc mogła sobie pozwolić na naukę do czekającego ją za kilka dni egzaminu. Znowu usłyszała dźwięk swojego telefonu. Odczytała wiadomość:
Jutro jadę na mecz, więc się zdzwonimy. P.
Uśmiechnęła się pod nosem, odpisując mu, że nie ma sprawy.

Czy wiedziałam na co się piszę? Nie do końca. Ale cieszę się, że w końcu ktoś taki pojawił się w moim życiu, kto wywołuje na mojej twarzy szeroki i prawdziwy uśmiech. Oczywiście nie licząc swoich przyjaciół.
_______
no to został nam tylko epilog :)
Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Piszesz świetnie, to pierwszy blog jaki czytam prowadzony w ten sposób. Czekam na kolejny i czymamy kciuki za Barcelonę ! Zapraszam do siebie:
    http://dogwizdka.blogspot.com/ - nowy post ;D
    http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. To już ostatni?! Buuuuu!
    Dlaczego Pique zawsze, u każdego musi mieć zajebisty charakter? ^^
    Czekam na ten nieszczęsny epilog!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że pomiędzy nimi wszystko się tak ładnie układa, i że są szczęśliwi. Tylko szkoda że został już tylko epilog...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne , świetne , świetne , świetne :D
    Szkoda że to już przedostatnia część ;(
    Mam nadzieję że kiedyś napiszesz coś o Fabregasie :)

    OdpowiedzUsuń